Co by się stało, gdyby wystarczająco dużo ludzi przestało wierzyć w narrację rozpowszechnianą przez stronę rządzącą i mainstreamowe media? W czwartek, 24 listopada w Dublinie mężczyzna w średnim wieku, naturalizowany obywatel islamskiego kraju, zaatakował nożem. Jako miejsce napaści wybrał okolicę szkoły podstawowej. Zanim przechodnie go złapali, zdążył poważnie zranić troje małych dzieci i dwoje dorosłych. W ciągu kilku godzin część Dublina stanęła w płomieniach. Dlaczego? – “Skrajna prawica”, powiedział funkcjonariusz irlandzkiej policji – a oburzone media w całym kraju powieliły tę narrację. Nie należy w to wierzyć. Brian Kaller, dubliński niezależny dziennikarz, który udał się na ulice, aby zobaczyć, o co chodzi, napisał do mnie [autora tekstu oryginalnego], że sytuacja wyglądała zgoła inaczej. Rozmawiał z ludźmi opuszczającymi teren zamieszek, i zgodnie powiedzieli, że początkowy protest był pokojowy, ale stał się gwałtowny, gdy policja próbowała go przerwać. Szabrownicy, jak powiedzieli Kallerowi, nie wyglądali na Irlandczyków. Dodał on, że Irlandia, która nie ma nawet konserwatywnej partii politycznej, nie ma “skrajnej prawicy”, o ile mu wiadomo, “ale to jest sposób na jej wykreowanie”. Nie martwcie się, przyjaciele: państwo irlandzkie nie cofnie się przed niczym, by zwalczyć to skrajnie prawicowe zagrożenie. Premier Leo Varadkar ogłosił, że rząd zaostrzy “prawo przeciwko podżeganiu do nienawiści i nienawiści w ogóle”. Problemem nie jest bowiem masowa migracja, lecz negatywne opinie na temat tej całej “różnorodności”, którą powinno się zauważać tylko wtedy, gdy się ją celebruje. Wypowiedź Varadkara jest całkowicie zgodna z faktem, że Irlandczycy są pod rządami ludzi i mediów, którzy nienawidzą kraju, jego tradycji i mieszkańców. Nagłówek w piątkowym Irish Times grzmiał: “Trudno przecenić pozytywny wpływ Unii Europejskiej na gospodarkę Irlandii”. Irlandzka klasa rządząca utrzymuje, że kraj potrzebuje lepszej klasy Irlandczyka – a jeśli pochodzi on z zagranicy, ma brązową lub czarną skórę i jest całkowicie obcy tradycjom i sposobowi życia niegdyś wyspiarskiej wyspy, cóż, tym lepiej dla tego. Mentalność rządzących w większości krajów europejskich jest tym, co Sir Roger Scruton nazwał oikofobią: nienawiścią do własnego narodu. Łączą to z bezczelnym materializmem, jak widać w nagłówku Irish Times, który przedstawia porzucenie własnej kultury jako dobry sposób na wzbogacenie się. Wielka Podmiana To, co wydarzyło się w Irlandii, wraz z importem w ostatnich latach ogromnej liczby migrantów w ramach rządowego programu, jest żywym przykładem tego, co francuski myśliciel Rénaud Camus nazywa “Wielką Podmianą” (the Great Replacement). W ciągu ostatnich 20 lat populacja Irlandii wzrosła z 4 milionów do prawie 5,3 miliona, co stanowi wzrost o 30% w czasie krótszym, niż jedno pokolenie. Większość tego wzrostu wynika z migracji. Dla porównania, wyobraźmy sobie, że w tym samym czasie Francja powiększyła swoją populację o 20 milionów ludzi, a Stany Zjednoczone o 100 milionów. Byłby to odpowiednik dodania dwóch i pół Kalifornii lub prawie trzech Teksasów w ciągu zaledwie dwóch dekad. Z tym właśnie boryka się Irlandia. We wrześniu Alan Barrett, irlandzki statystyk, powiedział Irish Times, że ten “ogromny” wzrost liczby ludności ma coś wspólnego zarówno z kryzysem mieszkaniowym, jak i zmaganiami krajowego systemu opieki zdrowotnej. “Gospodarka ma problem, by budować [kolejne mieszkania] i wchłaniać taką liczbę ludzi w zakresie mieszkalnictwa, czyli tych elementów gospodarki, które trudno jest z dnia na dzień powiększyć” – powiedział profesor. No ale patrzcie, to widmo “skrajnej prawica” jest tutaj problemem. Nie rząd, który znacznie pogorszył życie zwykłych Irlandczyków, przyjmując znacznie więcej obcokrajowców, niż Irlandia jest w stanie udźwignąć, zwłaszcza obcokrajowców, których pochodzenie kulturowe sprawia, że są znacznie mniej zdolni do asymilacji. Nie media, które zminimalizowały problemy spowodowane masową migracją i napiętnowały tych, którzy narzekają jako “rasistów”. Klasa rządząca w Irlandii, podobnie jak w innych częściach Europy, postanowiła zrzucić z siebie winę za problemy, jakie spowodowała jej własna polityka migracyjna, obwiniając tak zwaną skrajną prawicę za to, że to zauważyła, a skargi uznając za “teorie spiskowe”. Renaud Camus twierdzi, że Wielka Pomiana nie jest teorią spiskową, ale zwykłym faktem. Radykalna transformacja europejskich społeczeństw poprzez masową migrację nie wymagała spisku. To właśnie wydarzyło się w ciągu ostatnich sześciu dekad, gdy kolejne rządy, zarówno lewicowe, jak i prawicowe, z powodów zarówno kulturowych, jak i ekonomicznych, otworzyły swe wrota dla Trzeciego Świata. Elity po części wymusiły tę sytuację, stygmatyzując każdy sprzeciw wobec niej jako “rasistowski” lub w inny sposób świętoszkowaty. W eseju opublikowanym w „Enemy of the Disaster” nowym angielskim tłumaczeniu jego esejów politycznych, Camus porównuje współczesną ideologię “antyrasizmu” do sposobu, w jaki komunizm działał w XX wieku: „Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku, jest to kluczowy aspekt: ponieważ pozwala im mieć nie przeciwników, z którymi można spokojnie dyskutować, ale tylko wrogów nie do pogodzenia, których można jedynie zniszczyć. Jedną z nieoczekiwanych konsekwencji tego jest przyznanie im pewnego rodzaju monopolu na bycie obiektem nienawiści. Powstaje wyłączne prawo do obrzydzania ich, radosnego obowiązku brzydzenia się nimi; namiętności, które zgodnie z wewnętrzną tradycją nieustannie potępiają u swoich przeciwników (lub u tych, których za takich uważają), ale które z czasem sieją spustoszenie w nich znacznie bardziej niż w tych drugich. To ci, którzy mówią najwięcej o nienawiści, odczuwają ją najbardziej intensywnie. Zarzucają ci twoją nienawiść z twarzą i mową spustoszoną przez ich nienawiść. Co ciekawe, antyrasizm czyni to znacznie intensywniej niż nieistniejący już komunizm.” Rządzący przeciw ludziom Tak więc irlandzki premier, przemawiając w imieniu elit swojego kraju, potępił Irlandczyków, którzy nie chcą być zastąpieni, jako “skrajną prawicę” i obiecał uchwalić przepisy kryminalizujące ich protesty jako “mowę nienawiści”. Politycznie silną nienawiścią jest złość, jaką irlandzka klasa rządząca żywi do swoich niepodporządkowujących się rodaków. Podobnie dzieje się w Wielkiej Brytanii, gdzie Partia Konserwatywna przyzwalała na ogromny poziom migracji – zwłaszcza w ciągu ostatnich kilku lat spoza Unii Europejskiej. Co niewiarygodne, migracja do Wielkiej Brytanii wzrosła od czasu Brexitu, którego celem było zapewnienie Brytyjczykom większej kontroli nad tym, kto może przenieść się do ich kraju. To była fikcja. Lewicowa ideologia, która opanowała brytyjskie instytucje – w tym partię torysów i policję – sprawiła, że Brytyjczycy czują się jak wyrzutki na własnej ziemi. Kryzys mieszkaniowy w Wielkiej Brytanii jest najgorszy w Europie, ponieważ całe pokolenie Brytyjczyków stoi przed perspektywą, że nigdy nie będzie w stanie posiadać własnego domu. Nie jest to oczywiście wyłącznie wina imigrantów. Jednak gdy każdego roku w kraju pojawia się 1-1,5 miliona nowych osób, rodowici Brytyjczycy nie mogą pozwolić sobie na własne mieszka, co dodatkowo pogarsza już złą sytuację. Holenderscy wyborcy poszli w zeszłym tygodniu do urn, a najważniejszą kwestią był kryzys mieszkaniowy. Zszokowali oni analityków politycznych, stawiając antyimigrancką Partię Wolności, kierowaną przez Geerta Wildersa – czarną owcę niderlandzkiej polityki. Nie chodzi tylko o kwestie mieszkaniowe – Wilders przez wiele lat wskazywał na brutalny fakt, że marokańscy migranci prowadzą w statystykach kryminalnych – ale fakt braku dachu nad głową łączy się ściśle z polityką migracyjną. Jak widzieliśmy, reakcja holenderskich polityków i mediów, zarówno w kraju, jak i na całym Zachodzie była wręcz paniczna. Polegała na przedstawieniu zwycięstwa Wildersa jako triumfu – jak się domyślacie – “skrajnej prawicy”, godnej ubolewania bandy świętoszkowatej hołoty. Nieważne, że Wilders jest w każdej kwestii społecznej poza migracją i islamem standardowym świeckim postępowcem. Klasa rządząca rozumie, że musi jej się udać przekonać wyborców, że sprzeciw wobec migracji i wielokulturowości jest wyłącznie kwestią bigoterii i wojny kulturowej prowadzonej przez prawicę. Wówczas znacząco spadnie liczba osób, które czują się pokrzywdzone, ponieważ tracą swoją kulturę, a ich dzieci nie stać na domy, w których mogłyby mieszkać i zakładać rodziny. Media dolewają oliwy do ognia Jak dotąd anglojęzyczne media relacjonujące zamieszki w Dublinie nie skupiały się na ich przyczynie – imigrantach dźgających nożem dzieci – ale na zniszczeniach, jakie spowodowali domniemani skrajnie prawicowi bandyci. Nie oczekujmy, że to się zmieni. Amerykanie wiedzą z własnego medialnego doświadczenia, że ich misją nie jest tak naprawdę relacjonowanie i wyjaśnianie świata tak dokładnie i sprawiedliwie, jak to tylko możliwe, ale raczej zarządzanie ideologiczną narracją. Kiedy ludzie muszą polegać na swoich krajowych mediach, aby dowiedzieć się o wydarzeniach w innych krajach, są zdani na łaskę i niełaskę dziennikarzy, którzy uważają się za lewicowych wojowników o kulturę. Zgodnie z tą zasadą Washington Post obwinił “skrajną prawicę” za zamieszki, a New York Times poszedł w jego ślady. Aby być uczciwym, obie gazety zacytowały irlandzkich urzędników przyjmujących tę linię, ale nie podały ani jednego akapitu informacji z innego źródła lub kontekstu dającego choćby najmniejszą wskazówkę, dlaczego doszło do przemocy. Możemy teraz spodziewać się nacisków ze strony mediów głównego nurtu, aby demonizować zarówno holenderskich wyborców Wildersa, jak i Irlandczyków, którzy, choć pokojowo nastawieni, sprzeciwiają się pokojowej kolonizacji ich kraju. My, mieszkający na Węgrzech, kraju pogardzanym przez przemądrzalców z Brukseli i okolic, dobrze znamy uczucie, gdy próbujemy przekonać rodzinę i przyjaciół, że jesteśmy tu wolni i bardzo bezpieczni. Zostali oni przekonani przez polityków i media, że Węgry z pewnością muszą być faszystowskim piekłem. Amerykańska czytelniczka mojego newslettera Substack, żona Holendra i mieszkanka Holandii, skomentowała: „Po zwycięstwie Wildersa wielu “liberalnych” amerykańskich przyjaciół napisało do mnie z pytaniem o “przerażającą” sytuację w Holandii. Krótko wyjaśniłam, ale wiem, że to nic nie da… to prawie tak, jakby chcieli się bać.” Tak – ale co ważniejsze, to tak, jakby chcieli usprawiedliwić własną bezczynność, wmawiając sobie, że sytuacja musi być znacznie gorsza w krajach, w których ludzie głosują na polityków, którzy nie boją się mówić prawdy i realizować polityki, które faktycznie rozwiązują problemy. Jeśli odrzucisz masową migrację, tak jak robią to Węgry Viktora Orbana, to oczywiście możesz zapewnić bezpieczeństwo na swoich ulicach i zmniejszyć tarcia społeczne, ale (ich zdaniem) dzieje się to kosztem stania się faszystą. To prawda, że głosując na Geerta Wildersa, Holendrzy mogli wybrać jedynego polityka w kraju, który był na tyle odważny, by mówić prawdę o związku między przestępczością a migracją oraz o strasznych rzeczach, jakie masowa migracja robi z holenderskim życiem – ale (ich zdaniem) kosztem sprzymierzenia się ze skrajną prawicą! Widzicie, jak to działa. Ludzie desperacko wierzą w propagandę mediów, ponieważ uwalnia ich to od wstydu z powodu własnej bezsilności. Propagandziści Związku Radzieckiego podkreślali i wyolbrzymiali przestępczość i inne problemy społeczne na Zachodzie, ponieważ było to konieczne, aby odwrócić uwagę narodu radzieckiego od niepowodzeń ich własnego rządu i ich własnej niezdolności do zmiany sytuacji. To samo dzieje się teraz na całym Zachodzie. Perspektywę można zmienić Co by się jednak stało, gdyby wystarczająco dużo ludzi przestało wierzyć w narrację rozpowszechnianą przez polityków klasy rządzącej i jej media? Co by się stało, gdyby obudzili się i zdali sobie sprawę, że są rządzeni przez ludzi, którzy ich nienawidzą i którzy chcą nauczyć ich nienawidzić samych siebie? Co by było, gdyby zrozumieli, że nienawiść do samych siebie oznacza, że powinni zaakceptować fakt, że nie mają prawa wybierać i bronić własnej kultury, własnych tradycji i własnego postrzeganego interesu w obliczu sprzecznych żądań obcokrajowców? A co by było, gdyby zrozumieli, że panika klasy rządzącej z powodu zagrożenia dla “liberalnej demokracji”, gdy wyborcy wybierają w wolnych i uczciwych wyborach niezatwierdzonego polityka, jest znakiem, że elity wierzą, że “liberalna demokracja” jest wyłącznie wtedy, gdy demokratyczne narody głosują tak, jak oczekuje tego klasa rządząca? Przeprowadzona przez CNN analiza “populistycznego problemu”, którego ucieleśnieniem były wybory Wildersa, jest zaskakującym przykładem tego, jak media głośno mówią o tym, że zadaniem Unii Europejskiej jest “powstrzymywanie” demokratycznie wybranych przywódców, którzy odrzucają konsensus elit. Może dojść do rewolucji. Można mieć nadzieję, że będzie ona aksamitna, napędzana pokojowymi, ale trwałymi protestami. Ale klasa rządząca odmawia dostrzeżenia rzeczywistości politycznej i społecznej iobwinia cierpiących ludzi za sprzeciw wobec rujnowania kraju spowodowanego swoją polityką. Odmawia więc wzięcia odpowiedzialności za swoje decyzje. Ostatecznie ci głupcy doprowadzają do własnego upadku i upadku systemu, który ich wyniósł na piedestał. W końcu, jeśli “liberalna demokracja” oznacza, że ludzie nie mają innego wyboru, jak tylko zgodzić się na zastąpienie ich obcokrajowcami wybranymi przez elity rządzące i są nauczani, aby wierzyć, że narzekanie na to czyni ich godnymi pożałowania ludźmi, to “liberalna demokracja” prędzej czy później zostanie porzucona. A kiedy sam to, że nie stoisz jedynie bezczynnie, gdy twój kraj jest opanowany przez migrantów, w tym tych, którzy tobą gardzą i atakują twoje kobiety i dzieci, powoduje, że jesteś potępiany przez wielkich i dobrych jako “skrajnie prawicowy”, cóż, wtedy “skrajna prawica” z dnia na dzień staje się nie tak złą rzeczą. Książęta tego świata, w swojej arogancji i zadufaniu w sobie, nie ma pojęcia, jakie demony wyzwalają. Winą za wszystko, co nastąpi, obarczą “skrajną prawicę”, aż po grób swoich karier i, jeśli nic nie powstrzyma upadku, samej liberalnej demokracji. Tłumaczenie tekstu oryginalnie zamieszczonego w serwisie The European Conservative za zgodą Redakcji. Śródtytuły pochodzą od Nowych Kształtów. Tłumaczenie: Agata Leszczak Nawigacja wpisu Majątek – nieuświadomiona nierówność Manifest oficjonizmu, czyli sztuka jest służbą