Przez ostatnie 35 lat głównym paradygmatem polskich elit politycznych oraz większości społeczeństwa było to aby było jak ,,na Zachodzie”. Coś co jednak działało kiedyś nie znaczy, że będzie tak zawsze. W końcu jak śpiewała Anna Jantar ,,Nic nie może przecież wiecznie trwać”. Podobnie jest z liberalną demokracją. W coraz mniejszym stopniu Polska jest beneficjentem tego systemu, a w coraz większym staje się on dla nas kulą u nogi.

System w którym żyjemy dał nam w ostatnich 35 latach dużo. Nie są jedynie publicystycznymi enucjacjami twierdzenia o ,,złotym wieku” Polski. Chwalenie III RP ma jednak miejsce bez przerwy w mediach głównego nurtu. Nie będę więc rozwijał tego wątku.

System ma awarię

Ostatnie 10 lat to stały wzrost napięcia i chaosu na świecie. Elity dotychczasowe przestały radzić sobie z kryzysami. Zachód jest pogrążony w wielowymiarowej depresji zarówno wewnętrznej jak i zewnętrznej. Co ważne nie widać na horyzoncie jaskółek poprawy sytuacji, wręcz przeciwnie. Każde z państw ma oczywiście swoje unikalne problemy, jednak jeden z nich jest wspólny dla wszystkich: liberalna demokracja jest za słaba.

Liberałowie zakochani w swoim ustroju i mówiący, że potrzebujemy jej jeszcze więcej przypominają więc w tej sytuacji lekarza, który na każdą dolegliwość przepisuje ten sam lek.

System w miarę się sprawdzał w czasie jednobiegunowych chwil i innych końców historii. Ale świat się zmienił….

Granice liberalizmu

W polskiej rzeczywistości ten brak skuteczności widać najpełniej w sprawie obrony granicy przed bandytami nasyłanymi tutaj przez Putina i Łukaszenkę. Państwo spętane prawem, ideologią i pożytecznymi idiotami nie jest w stanie efektywnie wypełniać swojej roli. Bo liberalna demokracja właśnie taka jest-słaba i tchórzliwa. Uległość-to najlepiej pasujące do niej określenie.

Dlatego też wszystkie kraje autorytarne mogą sobie pozwolić na więcej w relacjach z nami gdyż wiedzą, że zachód jest słaby. Drżący przed utratą swojego dobrobytu, stylu życia i trwania tego dysfunkcyjnego systemu.

Dwójmyślenie elit

Tą słabość oraz systemowe ograniczenia widać też dobrze w naszym kraju. Nadwiślański katechon liberalnej demokracji Donald Tusk wyraźnie zmienił retorykę w sprawie obrony granic oraz opowiada, że żyjemy w czasach przedwojennych. Skoro więc sytuacja jest tak poważna to dlaczego działania rządu są tak rachityczne? Dlaczego nie wprowadzamy poboru, nie strzelamy do bandytów szturmujących nasze granice, nie wsadzamy do więzień pożytecznych idiotów Putina oraz nie wychodzimy z wszystkich krępujących nam ręce demoliberalnych organizacji i instytucji? Legendarne lenistwo Pana Premiera jest tylko jedną z odpowiedzi. Dużo jednak ważniejsze są ograniczenia, które narzuca nam system.

Przypominamy w tej sytuacji człowieka, który widząc zbliżającego się napastnika wiąże sobie ręce.

Jeśli chcemy przetrwać jako wspólnota oraz realizować swoją rację stanu musimy odejść od liberalnej demokracji. Będzie to niezwykle trudne bo sam system został tak zaprojektowany aby zmieniać się bardzo powoli, a także by nie podważać swoich fundamentów.

Wyzwolenie

Zamach stanu? Atak Rosji? Rewolucja polityczna na Zachodzie? Co nas wyzwoli? Nie wiem który z tych czynników spowoduje, że odejdziemy od tego systemu. Może wszystkie z nich jednocześnie, a może żaden. Wiem jedno. Dłuższe trwanie przy nim to powolne gnicie. Jeśli chcemy przetrwać musimy się zmienić.

Napisałem przed chwilą, że wiem jedno. Jednak nie, wiem dwie rzeczy. Jeśli to my będziemy pisać nową konstytucję dla Polski to na pewno znajdzie się w niej coś na kształt artykułu 48 Konstytucji Weimarskiej.

Więcej tekstów tego autora.