Niedawno na łamach naszego portalu ukazał się tekst Michała Kmiecia pod tytułem ,,Pieniądze drogą do samotności”. Tekst Michała stanowi analizę zjawiska wzajemnego powiązania dobrobytu i samotności z perspektywy katolickiej. Przyznam, że poruszane w nim tematy są od dłuższego już czasu przedmiotem mojej wyjątkowo pogłębionej refleksji. Dlatego też przedstawię swój własny punkt widzenia na te sprawy, w części rozwijając myśl zawartą w moim tekście pod tytułem ,,Czy prawica powinna wskrzesić średniowiecznego mnicha”. W tekście tym, inspirując się średniowiecznym mnichem, szukałem możliwości wyjścia z matni stworzonej przez współczesny system. System Zjawisko samotności i hedonizmu, generalnie trafnie, opisywane przez Michała nie są jedynie spowodowane indywidualnymi preferencjami i wyborami. Są one nam, dzień w dzień, podsuwane i promowane przez system. Konsumpcjonizm, hedonizm i liberalizm wspólnie pracują tutaj na polu coraz większego faktycznego zniewalania człowieka. Wynika to z samej logiki systemu, który nie jest się w stanie samoograniczyć. W samym sobie ma on zaszyte mechanizmy pchające go do ekspansywności. Źródłem wszystkiego jest natomiast chciwość jako pierwsza emocja kapitalizmu. System ten potrzebuje więc niewolników na dwóch głównych płaszczyznach: jako pracowników i konsumentów. Im bowiem człowiek więcej konsumuje, tym większe są zyski przedsiębiorstw, a im więcej konsumuje, tym więcej musi pracować, aby na konsumpcyjny styl życia zarobić. Jednostka zostaje uwięziona więc w błędnym kole, z którego bardzo trudno jest się uwolnić ze względu uzależniający mechanizm dopaminowy. Zniewolenie zresztą nie musi przybierać tylko postaci konsumpcjonistycznej. Może objawiać się w najróżniejszych formach i treściach. Przykładowo seks, alkohol, narkotyki – to wszystko ma potencjał, żeby zniewolić człowieka. Jest coś niesamowicie emancypacyjnego w postawie legendarnego Diogenesa z Synopy. Został on wystawiony na próbę przez Aleksandra Wielkiego, który stwierdził, że spełni każde jego życzenie. Diogenes odpowiedział mu, żeby się przesunął bo zasłania mu słońce. Podkreślenia wymaga przy tym fakt, że zjawisko to nie jest kwestią jakiegoś spisku najpotężniejszych kapitalistów, a konsekwencją samej logiki systemu, w którym my żyjemy. Po naszej stronie ideowej jest duży problem ze zrozumieniem tego faktu. Jak słusznie kiedyś napisał Alan de Benoist ,,Prawica ma trudności ze zrozumieniem systemu pozbawionego podmiotu: systemowych efektów logiki Kapitału, jego napięć strukturalnych, genezy indywidualizmu, znaczenia zagrożeń ekologicznych, efektów rozwoju technologii itd.” System ma istotne znaczenie przy kształtowaniu świata i człowieka. Ludzie nie są przecież samotnymi wyspami na oceanie. Realizm antysystemowy Jak więc uciec z tego ,,zamku wampirów”? Kierunkowskazem może być stoicki podział na rzeczy niezależne od nas i te od nas zależne. W tej optyce emancypacja i wyzwolenie są możliwe w pewnym zakresie i znajdują się one…. w naszym umyśle! Każdy z nas więc, w ramach władztwa nad sobą i swoim ciałem, może kontrolować siebie i swoje żądze, a do tego wybrać inny model życia niż hedonistyczno-konsumpcyjny, na przykład inspirując się średniowiecznym mnichem. Wymaga to oczywiście dużego wysiłku, samozaparcia, samokontroli i determinacji ale jest możliwe. To wyzwolenie ma jednak swoje oczywiste granice. Pewna emancypacja wysiłkiem jednostki jest jednak możliwa. Nie jest ona jednak łatwa. W końcu nikt nie mówił, że wyzwolenie będzie proste, łatwe i przyjemne. Jest wręcz odwrotnie. Przyjęcie takiego sposobu życia postawi daną jednostkę w kontrze do świata. Nacisk systemu i społeczeństwa będzie więc bardzo silny. Można go przemóc determinacją i wiarą w swoje ideały. Program ten ma swoje wyraźnie określone granice. Sposób ten nie zmieni systemu jako takiego. On przecież będzie trwał nawet jeśli kilka czy kilkanaście osób odmówi udziału w tej grze i pogrąży się w emigracji wewnętrznej. Dużo skuteczniejsza byłaby emancypacja grupowa, co pokazuje przykład chasydów czy amiszów. Te dwie grupy pokazują, że można wyłamać się ze świata kompulsywnej konsumpcji i pracoholizmu. Potrzebna jest do tego jednak silna tożsamość, bezkompromisowa ideologia oraz pewien margines tolerancji ze strony świata zewnętrznego. Niezależnie od tego widać, że inny świat jest możliwy. Trzeba go tylko pomyśleć, a następnie stworzyć. Ta polityka oczywiście będzie miała swoje bolesne konsekwencje. Ale za to umożliwi ucieczkę z ,,zamku wampirów”. Nadzieja Na szczęście jest nadzieja. Każdy ma wolną wolę i w dużej mierze od nas zależy, czy ulegnie pokusom tego świata czy też nie. Co więcej, każdy będzie miał chwile słabości, kiedy ulegnie. Walka przecież nigdy się nie kończy i toczy się w dużej mierze w naszych umysłach. Co więcej to, że raz ulegniemy nie znaczy, że zawsze tak będzie. Każdy z nas może podnieść się z upadku i zmienić. I to właśnie powinniśmy robić. Nawigacja wpisu Pieniadze drogą ku samotności – M. Kmieć Bruksela pod migracyjną presją – European Conservative