Arktyka z jej unikalnym ekosystemem to region szczególnie wrażliwy na różnorodne wahania klimatyczne, ale jednocześnie o wielkim znaczeniu strategicznym. Rządy państw, których interesy się tam przecinają obiecują kooperację z poszanowaniem dobra całej ludzkości. Nie mogą jednak zaprzeczyć, że prowadzą coraz bardziej zawziętą, wielopoziomową rywalizację, a jej stawka jeszcze zwiększyła się po wybuchu wojny na Ukrainie. Rywalizację, która wkrótce wpłynie na wszystkich nas. Sierpień 2007 roku. Atomowy lodołamacz „Rossija” toruje drogę statkowi badawczemu ,,Akademik Fiodorow’’, penetrując tym samym niezbadaną wcześniej przez człowieka morską głębię. Ekspedycja naukowa „Arktyka 2007” zatyka flagę Federacji Rosyjskiej na dnie morza, ponad cztery kilometry pod biegunem północnym. Artur Czilingarow, dowódca wyprawy stwierdza dumnie: ,,Arktyka jest nasza!”, dodając potem na konferencji prasowej: ,,zawsze była i taka pozostanie”. Oświadczenie, traktowane jako próba zawłaszczenia regionu, wywołuje błyskawiczną reakcję rządów państw bezpośrednio sąsiadujących z Oceanem Arktycznym: Kanady, Danii, Norwegii i Stanów Zjednoczonych, które zdecydowanie odrzucają prowadzoną przez Rosję politykę faktów dokonanych. Miesiąc później dziennik Financial Times pisze: ,,W Arktyce zaczęło się ostatnio dziać znacznie więcej i znacznie szybciej, niż ktokolwiek się tego spodziewał’’, a w niewielkim odstępie czasowym dziennik Christian Science Monitor ocenia: „Arktyka w pierwszej połowie XXI wieku może stać się tym, czym był Bliski Wschód w drugiej połowie XX wieku”. Wydarzenie z sierpnia, choć jest tylko jednym z elementów trwającej od dawna rywalizacji, staje się symbolem wyścigu po terytoria polarne. Rozpoczyna się nowa, Wielka Gra o Arktykę o niebagatelnym znaczeniu dla światowego układu geopolitycznego. Jej nową fazę wyznaczyła wojna na Ukrainie, zmieniając parametry światowej architektury bezpieczeństwa także na dalekiej północy. Biała gorączka Artur Czilingarow mylił się. Arktyka nie jest rosyjska, mimo że obszar tego państwa wchodzi w skład polarnego regionu. Granice Arktyki nie są jednak do końca sprecyzowane i zależą od przyjętej definicji. Najczęściej stosuje się kryterium astronomiczne: ogranicza ją koło podbiegunowe północne, czyli równoleżnik ziemski o szerokości geograficznej 66°33’39″N. Wyznaczony w ten sposób obszar wynosi około 21 mln km2 i obejmuje niemal w całości czapę lodową Oceanu Arktycznego z wyspami, a także fragmenty najdalej na północ wysuniętych lądów należących do Rosji, Norwegii, Szwecji, Finlandii, Danii (Grenlandii), Kanady, Stanów Zjednoczonych (Alaski) oraz Islandii. Granice regionu Arktyki określone na podstawie różnych definicji. Terytorium może wyznaczać izoterma lipca (czerwona linia), linia tundry (zielona linia) lub koło podbiegunowe północne (niebieska przerywana linia). Źródło: National Snow and Ice Data Center, What is the Arctic?, https://nsidc.org/cryosphere/arctic- meteorology/arctic.html (05.01.2023). Niejasny status granic regionu jest również konsekwencją niesprecyzowanego statusu w prawie międzynarodowym, bowiem Arktyka nie jest objęta jurysdykcją żadnego państwa. Jednocześnie nie istnieje osobny układ, który odnosiłby się bezpośrednio do bieguna północnego, jak chociażby na wzór Traktatu Antarktycznego z 1959 roku. Status prawnomiędzynarodowy Arktyki interpretuje się głównie na podstawie tzw. teorii sektorów oraz Konwencji o prawie morza z 1982 roku. Jeden z artykułów dokumentu stanowi, że wszelkie spory mają być procedowane drogą pokojową. W rezultacie nie wszystkie morskie linie podziału w Arktyce są wytyczone, często istnieją wątpliwości co do przynależności danego obszaru: czy jest to morze otwarte, czy wody podlegające kompetencjom jednego z państw. Przecinają się tu więc interesy różnych podmiotów, mają miejsce spory na wielorakim tle, a sytuacja jest bardzo dynamiczna. Sporny obszar wokół Bieguna Północnego. Źródło: Portal ArcticToday. Nowy potencjał regionu Arktyka to kraina szczególnie wrażliwa na zmiany klimatyczne. Wszelkiego rodzaju wahnięcia w ziemskiej atmosferze na początku oddziałują na jej teren. Dla przykładu, jeżeli temperatura Ziemi zwiększy się nawet nieznacznie, powierzchnia pokrywy lodowej również szybko zmniejszy się, bowiem w Arktyce obserwujemy dwukrotnie szybszy wzrost temperatury względem reszty świata. Północny kraniec Ziemi to ,,planetarny klimatyzator’’. Naukowcy z Uniwersytetu w Kioto wyjaśniają, że oceany na obszarze polarnym są ważnym czynnikiem w światowej cyrkulacji oceanicznej, która w główniej mierze odpowiedzialna jest za rozprowadzanie ciepła we wszystkich oceanach na naszej planecie. Poza tym, region oddziałowuje na poziom morza w skali globalnej, bowiem topnienie pokrywy lodowej prowadzi do zakwaszenia mórz i przyspieszenia efektu globalnego ocieplenia. Nie ma zatem wątpliwości, że Arktyka odgrywa kluczową rolę w procesie kształtowania klimatu. Razem z Antarktydą stanowią o równowadze całego globu. Ostatnie dziesięciolecia przyniosły dramatyczne przyspieszenie tempa zmian klimatycznych, co bezpośrednio odbiło się na rejonie Arktyki. Daleka Północ znacząco się zmieniła, szczególnie w drugiej połowie XX wieku. Istnieją dwie przyczyny tego stanu rzeczy. Po pierwsze, wzrosło stężenie gazów cieplarnianych (głównie dwutlenku węgla), a co za tym idzie, wzrosła temperatura Ziemi. W jednym z wydań amerykańskiego czasopisma naukowego ,,Science’’, Julienne Strove i Dirk Notz przedstawili badania świadczące o udziale poszczególnego mieszkańca globu w procesie zmian w Arktyce. Okazuje się, że każda tona dwutlenku węgla wyemitowana przez działalność człowieka powoduje topnienie 3m2 pokrywy lodowej regionu. Dla zobrazowania skali problemu, przeciętny Polak wypuszcza rocznie do atmosfery 8-9 ton CO2. Jako drugi powód wymienia się nadmierną emisję aerozolu absorbującego promieniowanie słoneczne, osadzającego się na powierzchni lodu i śniegu i zmniejszającego jego albedo (zdolność odbijania promieniowania). Lśniący lód odbija około 80% promieniowania słonecznego, jednak jeżeli jest zanieczyszczony, nie może należycie spełniać swojej funkcji. Porównanie minimalnego zasięgu morskiej pokrywy lodowej w Arktyce w 2017 roku w stosunku do średniej z lat 1981-2016. Źródło: National Snow and Ice Data Center, Arctic Sea Ice News and Analysis. Strategia i ekonomia. O co toczy się gra? Przez długi czas Arktykę uważano za ,,martwą ziemię’’, obszar o zbyt surowym klimacie dla człowieka, nienadający się do trwałego zasiedlenia. Sytuacja zmieniła się na początku XX wieku wraz z rozwojem techniki, zwłaszcza morskiej – wówczas wyprawy badawcze stały się osiągalne, świadczyły o potędze poszczególnych państw. Z powodzeniem zaczęły funkcjonować także społeczności ludzkie, jak Inuici, Lapończycy, Nieńcy, Czukcze, które dostosowały się do niesprzyjających warunków życiowych. W okresie zimnej wojny region stał się przedmiotem gry interesów, w następnych latach ponownie uległ zapomnieniu. Od kilkunastu lat odkrywany na nowo, jest przedmiotem dużego zainteresowania społeczności międzynarodowej i środków masowego przekazu. W obliczu zmian klimatycznych istnieją dwie główne przyczyny tego stanu rzeczy: nieodkryte złoża surowców energetycznych, które stają się coraz bardziej dostępne oraz nowe szlaki transportowe, skracające dotychczas istniejące połączenia morskie. Oczywiście rywalizacja ma na celu również budowanie obecności politycznej i siły militarnej. Wraz z topnieniem pokrywy lodowców, wydobycie arktycznych surowców energetycznych staje się łatwiejsze i mniej kosztowne. Mimo, że nadal jest to ogromne wyzwanie dla ekip poszukiwawczych ze względu na wiele przeszkód eksploatacyjnych: pływające tafle lodu, sztormową pogodę, bardzo niskie temperatury czy krótki dzień, zasoby na Oceanie Arktycznym mają olbrzymi potencjał ekonomiczny. Surowce Północy położone są na obszarze 25 basenów, jednak nierównomiernie. Zdecydowana większość znajduje się w granicach wyłącznej strefy ekonomicznej Rosji, Stanów Zjednoczonych (Alaski) oraz Danii (Grenlandii). Aż 70% wszystkich złóż należy do części rosyjskiej, choć jednocześnie jest ona najmniej zbadana. Naukowcy z amerykańskiej agencji naukowo-badawczej United States Geological Survey oszacowali potencjał wydobywczy Arktyki na około 50 bln m3 gazu ziemnego, co stanowi około 29% nieeksploatowanych jeszcze globalnych zasobów oraz 90 mld baryłek ropy naftowej, co stanowi około 10% nieeksploatowanych globalnych zasobów. Oprócz tego, region skrywa pokłady diamentów, złota (których część jest obecnie eksploatowana, np. w znajdującej się na kanadyjskich terytoriach kopalni „Diavik”), platyny, cynku, niklu, manganu, uranu, kobaltu, miedzi, żelaza oraz niemniej istotne źródła wody pitnej (szacuje się, że nawet 10% światowych zasobów), drewna (lasy borealne północnej Kanady i Rosji), zasoby ryb i ssaków morskich. Kopalnia diamentów Diavik położona jest na wyspie East Island na jeziorze Lac de Gras w Kanadzie. Pozyskuje się tu rocznie do 1400 kg diamentów. Kiedy jezioro zamarza (a zdarza się to często, bo leży 220 km od koła podbiegunowego) diamenty są transportowane lodowymi drogami. Latem do ich przewożenia korzysta się z samolotów, bo kopalnia posiada własne lotnisko. Topnienie pokrywy lodowej Arktyki oznacza także ułatwienie żeglugi w regionie oraz otwarcie szlaków morskich, które do tej pory nie miały komercyjnego zastosowania. Statki klasy lodowej nie będą zmuszone używać lodołamaczy, co umożliwi relatywnie swobodną komunikację morską. Wodne drogi transportowe staną się znacznie krótsze. Handel światowy usprawni się i rozwinie, choć oczywiście największe korzyści osiągną państwa w bezpośrednim sąsiedztwie Arktyki, bowiem pozyskają nowych partnerów handlowych w Azji i Ameryce. To również szansa dla rozwoju turystyki. Jest jeszcze jeden ciekawy aspekt nowych możliwości: w sytuacji, gdy świat, a przynajmniej niektóre jego regiony cierpią na brak dostępu do wody, Arktyka może pomóc w rozwiązaniu tego problemu, będąc ogromnym rezerwuarem. Prowadzone obecnie symulacje komputerowe dowodzą, że możliwym i opłacalnym jest transport gór lodowych do Afryki czy Europy. Istnieją dwa nowe szlaki morskie o ogromnym potencjale strategicznym, które zostaną ,,odsłonięte’’ przez topniejący lód – Przejście Północno-Zachodnie oraz Przejście Północno-Wschodnie. Przykład skrócenia drogi morskiej na linii Europa-Azja Północno-Wschodnia. Porównanie długości rejsu wiodącego przez Przejście Północno-Wschodnie (kolor czerwony) i przez Kanał Sueski (kolor niebieski). Aktorzy Wielkiej Gry Arktyka jako obszar strategiczny była przedmiotem rywalizacji państw już w XX wieku, jednak w ostatnich 15 latach, po wspomnianej interwencji rosyjskiej w 2007 roku, a także szczególnie po inwazji na Ukrainę, wyraźnie mamy do czynienia z ewolucją tego procesu. Postępujące zmiany klimatyczne, a także rosnące aspiracje państw do wykorzystania Dalekiej Północy jako miejsca bezpośredniej walki i prezentacji siły napędzają Wielką Grę. Podmioty zaangażowane w rywalizację, mające nadzieję na swój udział w wydobyciu surowców i wykorzystaniu nowych szlaków morskich możemy podzielić na dwie grupy: państwa, których granice obejmują część terenów Arktyki oraz państwa niesąsiadujące z Oceanem Arktycznym, ale powiązane z regionem interesami politycznymi. Pierwsza z nich to tzw. ,,arktyczna piątka’’, czyli Stany Zjednoczone, Kanada, Rosja, Norwegia i Dania, dysponujące prawem do wyłącznej strefy ekonomicznej, jednak o zróżnicowanych potencjałach i strategiach. Podziały między nimi jeszcze bardziej pogłębiła wojna na Ukrainie, a właściwie wykluczyła pola negocjacji i formy współpracy, jeszcze do roku 2022 z powodzeniem funkcjonujące. Pojawiły się dychotomie na linii Rosja-NATO i UE, do których należy przecież demokratyczna czwórka. Rada Arktyczna, złożona z ośmiu sąsiadujących ze sobą państw – Stanów Zjednoczonych, Kanady, Danii, Norwegii, Rosji, Islandii, Szwecji i Finlandii jest właściwie martwa od czasu wojny na Ukrainie. Niewątpliwie najważniejszym aktorem wyścigu w tym gronie jest Rosja, która doskonale zna trudne warunki klimatyczne Północy i swoje ograniczenia, a przy tym traktuje region jako część strategii przywrócenia państwu statusu mocarstwa, nie szczędząc środków na realizację tego celu. Ostatnie lata, a szczególnie miniony rok pokazuje jednak, że do pełnoprawnego wyścigu zdecydowały się przystąpić Stany Zjednoczone. Więcej, Waszyngton oczekuje, że Europejczycy, w ramach podziału pracy w NATO i UE, zajmą się Arktyką w znacznie większym stopniu niż dotychczas. — NATO musi zwiększyć swoją obecność w Arktyce. Od dawna obserwujemy działania Moskwy na Dalekiej Północy, na przykład stacjonowanie i testowanie tam nowych, najnowocześniejszych broni, takich jak pociski hipersoniczne — powiedział 3 września 2000 roku szef NATO, Jens Stoltenberg. Co dwa lata pod nazwą ,,Cold Response’’ odbywają się arktyczne norweskie ćwiczenia z krajami członkowskimi NATO, w których łącznie bierze udział 30 tys. ludzi z 15 krajów. Źródło: Wikimedia. Druga grupa to przede wszystkim Unia Europejska i NATO, w tym stosunkowo aktywna Polska oraz państwa Azji: Chiny, Indie, Japonia i Korea Południowa, choć podmiotów zainteresowanych Arktyką można wymieniać znacznie więcej. To grono niezwykle zróżnicowane, jednocześnie cierpiące na deficyt surowców naturalnych, głównie ropy naftowej i gazu ziemnego, dlatego też optujące za uznaniem złóż Dalekiej Północy jako dobro wspólne ludzkości. W obecnej sytuacji międzynarodowej są to podmioty zmuszone współpracować z ,,arktyczną piątką’’ na zasadzie przepływu kapitału i technologii – wszystkie, z wyjątkiem jednego. Chiny bowiem wyłaniają się jako samodzielny arktyczny aktor, postrzegając region jako jeden z wielu, w których obecność i interakcje są elementami szerszej globalnej ekspansji zarówno miękkiej, jak i twardej siły. Daleka Północ stopniowo staje się więc areną wzmożonej konkurencji systemowej między Pekinem a Waszyngtonem. Rosja, Stany Zjednoczone, Chiny. Analiza potencjałów trzech graczy, którzy mogą zmienić losy regionu Rosja Arktyka w Rosji jest postrzegana jako obszar kluczowy dla rozwoju i bezpieczeństwa państwa. Najważniejsze zapisy w tej kwestii znajdują się w ,,Doktrynie morskiej Federacji Rosyjskiej do 2020 roku i w dalszej perspektywie’’, uznającej Morze Arktyczne za ,,bramę’’ do Oceanu Światowego, strategiczny punkt na globie ziemskim, a tym samym jeden z najważniejszych obszarów działania rosyjskiej Marynarki Wojennej. Dokument stwierdza także, że Rosja jako mocarstwo ma obowiązek zabezpieczyć złoża surowców naturalnych Dalekiej Północy. Jest to element strategii wobec pozostałych hegemonicznych pretendentów do kontroli nad tym miejscem. Warto dodać, że to Władimir Putin przywrócił sprawę Arktyki jako priorytetową w doktrynie państwa. Kilka miesięcy po objęciu urzędu prezydenta w 2000 roku wygłosił przemówienie w którym przyznał, że ,,zapomniane północne rubieże państwa mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju Federacji Rosyjskiej’’. Rosja terytorialnie ma zapewnioną bardzo korzystną pozycję w Arktyce, bowiem duża część surowców i Przejście Północno-Wschodnie znajduje się na jej terytorium. Niemniej jednak istotne w kontekście kontrolowania arktycznych obszarów jest wyznaczenie zewnętrznych granic szelfu kontynentalnego. Tutaj państwo uczestniczy w sporach delimitacyjnych: ze Stanami Zjednoczonymi na Morzu Beringa i z Norwegią na Morzu Barentsa. Nierozwiązana pozostaje także sprawa Wysp Kurylskich z Japonią. Dodatkowo, jak dotąd ,,Północna Droga Morska’’, jak Moskwa nazywa to przejście, przebiegała na rosyjskich wodach terytorialnych lub w rosyjskiej strefie ekonomicznej. Jego potencjalną wadą jest to, że wraz z topnieniem lodu żeglowne szlaki morskie mogą oddalić się od rosyjskiego wybrzeża, a następnie przebiegać na wodach międzynarodowych. Korzystając z uprzywilejowanej pozycji w regionie, Rosja przez ostatnie kilkanaście lat budowała arktyczny potencjał militarny, czyniąc go dominującym na tym obszarze. Wśród jej zasobów jest m.in: 47 tysięcy oficerów, 246 jednostek pływających, w tym 8 okrętów podwodnych wyposażonych w pociski balistyczne, 258 samolotów i śmigłowców, 31 lodołamaczy, w tym 7 atomowych (unikatowych w skali światowej), rozbudowana sieć obrony przeciwrakietowej, elementy systemu wczesnego ostrzegania, poligon jądrowy na Nowej Ziemi – wszystko to z naciskiem na utrzymanie potencjału w zakresie odstraszania nuklearnego. Aby przybliżyć nakłady na inwestycje arktyczne, wśród nich warto wymienić chociażby okręt patrolowy Iwan Papanin – nie mającą analogii na świecie jednostkę przeznaczoną do ochrony wód terytorialnych. Ma być gotowa do 2023 roku, a w skład jej uzbrojenia wchodzą pociski manewrujące 3M-54 Kalibr, mające zasięg nawet do 1500 km. W 2015 roku powołano także specjalne oddziały wojskowe wyspecjalizowane do działań w Arktyce. Do Rosji należy Arktika, największy lodołamacz na świecie. Został zwodowany w październiku 2020 roku. Ma długość ponad 173 m. i wypiera ponad 33 tys. ton. Jest w stanie przebijać się przez lód o grubości nawet 280 cm. Źródło: Wikimedia. Ponadto cały czas zwiększana jest infrastruktura do wydobycia paliw kopalnych. W 2013 roku na Morzu Peczorskim rozpoczęła działalność platforma wiertnicza Prirazłomnaja. Obiekt należący do Gazpromu jest jednym z najnowocześniejszych tego typu na świecie. Ostatnie kilka lat to szeroko zakrojona na tym tle współpraca z podmiotami chińskimi. Odsłanianie zmarzliny lodowej daje ogromne możliwości zwiększania potencjału militarnego i wydobycia surowcowego, ale również generuje ogromne koszty utrzymania działającej infrastruktury. Rosjanie nie dysponują technologiami potrzebnymi do pracy w ekstremalnie trudnych warunkach pogodowych, zupełnie odwrotnie do pozostałych państw z arktycznej piątki. Ponadto, wojna na Ukrainie wyznaczyła linię braku możliwości finansowych na realizację wielu planowanych inwestycji arktycznych, jak oceniają analitycy, na kilkadziesiąt lat. Stany Zjednoczone Jeszcze w 2016 roku admirał Paul Zukunft, dowódca Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych przyznał: ,,W tej chwili nie gramy nawet w tej same lidze, co Rosja. W ogóle nie jesteśmy w grze o Arktykę’’. W tamtym czasie polarny region służył Stanom Zjednoczonym przede wszystkim jako lokalizacja zdolności obrony przeciwrakietowej, infrastruktury obserwacyjnej i ograniczonej liczby sił strategicznych. Oczywiście kwestia wydobycia dodatkowych surowców i skrócenia dróg handlowych nie pozostawała obojętna, ale również nie był to priorytet polityczny, co potwierdzały wydawane kolejno Strategie Morskie, które nie precyzowały żadnych bezpośrednich odniesień do Arktyki. Niski stopień zaangażowania w przygotowanie do wykorzystania potencjalnych możliwości Dalekiej Północy wynikał głównie z faktu, że dla amerykańskich koncernów wydobycie arktycznych surowców nie jest opłacalne. Około roku 1957 odkryto obfite złoża ropy w zatoce Prudhoe na Alasce. Po kryzysach naftowych i chęci zmniejszenia importu z krajów OPEC, rozpoczęto tam eksploatację surowca na szeroką skalę, co doprowadziło do budowy rurociągu Trans-Alaska, ale był to wyjątek. W kwestii nowych szlaków transportowych ciągle powraca spór terytorialny z Kanadą o Przejście Północno-Zachodnie. Stany Zjednoczone stoją na stanowisku, że cieśniny pomiędzy wyspami to obszar żeglugi międzynarodowej, natomiast Kanada, że są to wody wewnętrzne tego państwa. Spór pozostaje nierozwiązany. Obecnie większość terenów wokół przejścia znajduje się pod zwierzchnictwem Kanady. Stany Zjednoczone nie inwestowały też w militaryzację regionu o czym może świadczyć fakt, że posiadają tylko dwa lodołamacze, przy czym jeden został zbudowany w 1944, a drugi w 2000 roku. Od kilku lat polityka arktyczna Stanów Zjednoczonych stopniowo wyostrza jednak kierunek, szczególnie po 2013 roku, kiedy Chiny przystąpiły do Rady Arktycznej w roli stałego obserwatora (status ten posiada między innymi Polska od 1998 roku). Chińskie ambicje polarne ostro skrytykował Mike Pompeo podczas 11. Rady Arktycznej w Rovaniemi w 2019 roku. Szef amerykańskiej dyplomacji zawetował uczynienie Chin pełnoprawnym członkiem tego organu. Wskazał, że nie jest to państwo arktyczne i nie może mieć „szczególnego statusu” w Arktyce. Sekretarz stanu USA potępił też Rosję, która zachęcała Pekin do inwestycji na Dalekiej Północy i traktowała je jako kolejny czynnik zacieśniania sojuszu z Chinami. Stany Zjednoczone zmieniły więc podejście do regionu w odpowiedzi na rosnącą militaryzację Arktyki przez Rosję, ale też coraz silniejsze próby kontroli jej przez stronę chińską. Niecały rok później Amerykanie rozpoczęli unowocześnianie i odnowienie floty arktycznej, a także przekazali 12,1 mln. dolarów na projekty pomocowe w duńskiej Grenlandii i otworzyli tam swój konsulat. W 2021 roku Mike Pompeo napisał w jednym z tweetów: „Nasze relacje z Arktyką są cieplejsze niż kiedykolwiek. Musimy utrzymać tempo albo Chiny i Rosja wypełnią tą pustkę”. Po lutym 2022 roku polityka arktyczna USA nabrała jednak rozpędu. W czerwcu reaktywowano działania „Arktycznych Aniołów”, czyli 11 Dywizji Powietrznodesantowej, do której włączono część istniejących już struktur U.S. Army, stacjonujących dotychczas na Alasce. Dowództwu zlokalizowanemu w regionie postawiono za cel nie tylko ułatwienie dowodzenia dyslokowanymi tam formacjami wojskowymi, ale także sprzyjanie procesowi przygotowania amerykańskich wojsk lądowych do walki w warunkach arktycznych. W sierpniu zawieszone zostały działania Rady Arktycznej, gdy jej siedmiu, poza Rosją, członków odmówiło udziału w oficjalnych spotkaniach z najeźdźcą Ukrainy. To pozostawiło region bez głównego międzyrządowego miejsca współpracy. Zaraz potem Joe Biden powołał stanowisko ambasadora USA ds. Arktyki, którego zadaniem jest „dbanie o interesy USA i współpraca z sojusznikami, a także m.in. z rdzenną ludnością”. Plakat promujący wstąpienie w szeregi „Arktycznych Aniołów”. Źródło: Twitter USARPAC_CG. Chiny „Chiny muszą odgrywać niezbędną rolę w eksploracji Arktyki, bo mamy jedną piątą populacji świata”, mówił kontradmirał Yin Zhuo w marcu 2010 roku. Chińska Republika Ludowa nie jest państwem arktycznym, ale kontrola Arktyki oznacza włączenie koła podbiegunowego do chińskiej koncepcji Pasa i Szlaku i wytyczenie oraz udrożnienie morskiego korytarza z Pacyfiku do Europy. Takie działanie wpisuje się w szersze postrzeganie rywalizacji w regionie jako kolejnej areny wzmożonej konkurencji systemowej ze Stanami Zjednoczonymi. Arktyka jest dla Chin wyznacznikiem „nowych granic strategicznych”, o zbadanie i kontrolę której toczy się obecnie rywalizacja między największymi geopolitycznymi mocarstwami świata. Celem jest więc, po pierwsze: umiędzynarodowienie regionu jako „wspólnego dziedzictwa ludzkości”, co ostatecznie oznacza, że Chiny miałyby takie same prawa, jak każde inne państwo sąsiadujące z Oceanem Arktycznym, po drugie: pogłębianie współpracy z państwami arktycznymi, uniezależnianie ich od swoich inwestycji. Państwo Środka w 2013 roku dołączyło do Rady Arktycznej w roli stałego obserwatora. Cztery lata później ogłosiło własny program, a siebie „państwem przyarktycznym”, stwierdzając, że sfera polarna powinna być „lepiej zarządzana i wykorzystywana”. Deklaracje te wzbudziły niepokój innych mocarstw i mieszane uczucia w Radzie Arktycznej. Jedni byli zaskoczeni i zaniepokojeni z powodów związanych z bezpieczeństwem (USA, Kanada, Dania, Norwegia), inni – gotowi do rozmów i bliżej nieokreślonej formy współpracy (głównie Rosja). Nowy chiński program polarny stał się więc zapowiedzią zmian o niepewnym rezultacie. Największe zaniepokojenie deklaracje Pekinu wzbudziły oczywiście w Waszyngtonie. Chiny zwiększyły bowiem współpracę z Rosją, głównie na polu dużych projektów energetycznych, w tym zakładów skraplania gazu i terminali eksportowych LNG. Mają to być kluczowe elementy infrastruktury Północnej Drogi Morskiej. W 2018 roku China Development Bank podpisał umowy z Wnieszekonombankiem na inwestycje do 8,1 miliarda dolarów w rosyjskim regionie arktycznym. Przez długie lata współpraca Chin i Rosji miała formę partnerstwa wojskowo-ekonomicznego. Rosja zapewniała bezpieczeństwo militarne, Chiny dostarczały pieniądze na rozwój. Moskwa przyjmowała arktyczne ambicje Chin z zadowoleniem, bo tylko zaangażowanie chińskie miało pomóc Północnej Drodze Morskiej rozwinąć się do poziomu, jakiego oczekuje Putin. Wspólne zaangażowanie w Arktyce umacniało sojusz obu państw. Sytuacja zmieniła się 22 lutego 2022 roku. Chiny, wykazując się ostrożnością w stosunkach z Rosją na arenie międzynarodowej, przynajmniej na jakiś czas zamroziły inwestycje służące dotychczasowemu sojuszowi, bez których Putin sobie nie poradzi. Nie chodzi bowiem tylko o nowe zakupy, ale również o utrzymanie istniejącej już, bardzo kosztownej infrastruktury. Chiński lodołamacz Śnieżny Smok. Źródło: Wikimedia. Wracając jednak do relacji na linii Chiny-Stany Zjednoczone. 4 stycznia 2021 roku ustępujący szef amerykańskiej dyplomacji, Mike Pompeo opublikował na twiterze wpis, w którym nazywał status Chin jako „państwo przyarktyczne” „komunistyczną fikcją”. Dołączył mapkę, pokazującą, iż Państwo Środka jest oddalone od koła podbiegunowego około 900 mil (1450 km). W odpowiedzi Hua Chunying, rzeczniczka chińskiego MSZ i przedstawicielka młodego pokolenia chińskiej dyplomacji (nazywanego „wilczymi wojownikami”) napisała: „Pan Pompeo jest niezły w kalkulowaniu dystansu, skoro obliczył, że Chiny znajdują się 900 mil (1450 km) od Arktyki, ale czy policzył, jaka odległość dzieli Morze Południowochińskie od kontynentalnej Ameryki”? Po czym w kolejnym wpisie poinformowała, iż jest to 8300 mil (13 360 km) od zachodniego wybrzeża USA i 5800 mil (9330 km) od Hawajów. Narastająca rywalizacja mocarstwowa na Dalekiej Północy popchnęła Chiny do prób uniezależnienia się od wpływów innych „graczy”. Państwo Środka posiada obecnie sześć okrętów podwodnych typu 094 – każdy może przenosić 12 międzykontynentalnych pocisków balistycznych, mających zasięg 8000-9000 km. Pekin twierdzi też, że kolejne są w fazie konstrukcji. Wejście chińskich okrętów podwodnych na wody arktyczne oznaczałoby drastyczne zmniejszenie dystansu do strategicznych celów w USA. Dla przykładu: Szanghaj i Nowy Jork dzieli 11,8 tys. km. Ale z rejonu bieguna północnego do Nowego Jorku jest już tylko 3400 km. 15 lipca 2020 roku w rejs ku wodom arktycznym wyruszył pierwszy zbudowany w Chińskiej Republice Ludowej lodołamacz, który dołączył do starego lodołamacza, kupionego od Ukrainy. Pekin zapowiada zbudowanie największej na świecie floty lodołamaczy do 2025 roku, a także chińskiego satelity, który będzie śledził trasy żeglugi i monitorował zmiany w pokrywie lodowej, co pokazuje skalę przedsięwzięcia, jakie służyć ma kontroli jak największego terytorium Dalekiej Północy. Arktyka naprawdę zagrożona? Konsekwencje wojny ukraińskiej O znaczeniu Arktyki w kontekście wojny na Ukrainie oraz procesu rozszerzania składu NATO mówił w maju 2022 roku przedstawiciel rosyjskiego MSZ, Nikołaj Korczunow. Wskazał, iż ze względu na chęć przystąpienia Szwecji i Finlandii do NATO, terytorium Arktyki może przekształcić się w teatr działań wojennych. Oczywiście nie dodał nic o wzroście zagrożenia militarnego ze strony rosyjskiej i chińskiej, które w coraz większym stopniu chcą kontrolować polarny region, co może stać się łatwym źródłem szantażu politycznego. Czy Arktyka naprawdę jest zagrożona? Do inwazji Rosji na Ukrainę państwa arktyczne współpracowały, dążąc do akceptowalnego przez wszystkich partnerów rozwiązania. Dowodem na to są choćby owocne prace Rady Arktycznej czy kooperacja między rosyjskim Rosnieft-em, norweskim Statoil-em, brytyjskim BP oraz amerykańskimi Chevron-em i ExxonMobil-em w zakresie wspólnego poszukiwania złóż oraz ich eksploatacji. Zapowiadane modernizacje armii, tworzenie specjalnych rodzajów arktycznych sił zbrojnych czy wyprawy naukowe mające udowodnić przyleganie grzbietów i mórz szelfowych do terytorium określonego państwa obliczone były przede wszystkim na zwiększenie siły argumentacji przy stole negocjacyjnym, bowiem żaden z zainteresowanych aktorów nie był gotowy do konfrontacji militarnej. W tamtym czasie głównym punktem zapalnym było zagrożenie ze strony wschodzących potęg, nie posiadających bezpośredniego dostępu do Arktyki, jak państwa BRICS, które jednoczą siły i w każdej chwili mogą zażądać umiędzynarodowienia regionu okołobiegunowego oraz dopuszczenia pozostałej części społeczności międzynarodowej do korzystania z jego zasobów. Także i dzisiaj wyzwanie stanowi koegzystencja ścierających się stanowisk zainteresowanych podmiotów, również spoza „arktycznej piątki” w kilku istniejących międzynarodowych ciałach kolegialnych. Wydaje się jednak, że inwazja na Ukrainę również może wpłynąć na Daleką Północ. W skutek działań wojennych Działania Rady Arktycznej zostały wstrzymane, co pozostawiło region bez głównego międzyrządowego miejsca współpracy, a napięcia militarne ciągle rosną. Kiedy Szwecja i Finlandia przystąpią do NATO, każdy kraj arktyczny z wyjątkiem Rosji będzie członkiem sojuszu kierowanego przez USA. Stany Zjednoczone i NATO historycznie nie traktowały regionu priorytetowo, a dziś istnieje już taka konieczność. Poziom alarmu wśród członków NATO podniosła też rosyjska „taktyka hybrydowa”. Czy Rosja ma narzędzia, aby zagrozić bezpieczeństwu w Arktyce? Interesy militarne Rosji w Arktyce są pozornie defensywne. To obrona morskiej zdolności odstraszania nuklearnego, działającej z Półwyspu Kolskiego oraz ochrona regionalnych przedsięwzięć gospodarczych, zwłaszcza projektów naftowych i gazowych. Ale Rosja ma też arktyczne cele ofensywne. Po pierwsze, dąży do wykorzystania Arktyki jako miejsca projekcji potęgi. Po drugie, może stosować działania hybrydowe w celu zastraszenia lub wymuszania działań ze strony europejskich krajów arktycznych. Wreszcie, w mało prawdopodobnym – ale jednak – szerszym konflikcie NATO-Rosja można sobie wyobrazić, że Moskwa zaryzykuje ograniczoną inwazję na Norwegię lub Finlandię w celu ochrony swoich krytycznych zasobów polarnych. Ten scenariusz przypomina obawy z czasów zimnej wojny. Wojna nie osłabiła podstawowych interesów gospodarczych i bezpieczeństwa Rosji w regionie. W sierpniu 2022 roku zatwierdzono dofinansowanie w wysokości 1,8 biliona rubli na arktyczne projekty naftowe. Mimo zniszczeń spowodowanych wojną na Ukrainie, Rosja utrzymuje regionalną postawę militarną. Problem mogą stanowić natomiast możliwości aplikacji zaawansowanych technologii, zarówno z powodu kontroli eksportu, jak i drenażu mózgów. Pomimo prób zwiększenia swojej samowystarczalności w ciągu ostatnich ośmiu lat, Rosja polegała na zagranicznej technologii w swojej obronie. Okazuje się więc, że istnieją pośrednie sposoby na zwiększenie bezpieczeństwa Arktyki: skuteczne nałożenie sankcji dotyczących np. chipów komputerowych jako jednego z aspektów zmniejszenia konwencjonalnego rosyjskiego zagrożenia, które nie wiąże się z rozmieszczeniem zasobów wojskowych ani personelu w regionie. Ponadto istnieją wstępne przesłanki, że sankcje i kontrole eksportu – jak np. zerwane kontrakty z rosyjskimi arktycznymi koncernami – mogą do pewnego stopnia zmniejszyć zdolność Rosji do rozmieszczania amunicji precyzyjnej w regionie. Jednocześnie wydaje się, że nasila się rosyjska wojna hybrydowa jako preferowane narzędzie atakowania społeczności w arktycznym sąsiedztwie. W następstwie sabotażu rurociągów Nord Stream 1 i 2 na Morzu Bałtyckim, norweskie gazociągi do Europy zostały uznane za „główny cel sabotażu”. Niepokojące są także doniesienia o przecięciach podpowierzchniowych kabli światłowodowych rozciągających się od kontynentalnej części Norwegii do Svalbardu, jak również uszkodzeniu światłowodowych kabli podmorskich w pobliżu Wysp Owczych i Szetlandów. Co zrobią NATO i Stany Zjednoczone? Rosja nie zwiększyła zasobów do projekcji siły z Arktyki na Atlantyk po wojnie na Ukrainie, ale jej cele ofensywne nie straciły na sile. Nie jest też zdolna do grożenia konwencjonalnym wojskowym wtargnięciem lądowym na europejskich sojuszników z Arktyki. Mimo to, administracja USA i NATO coraz poważniej traktują konieczność zachowania polarnej równowagi, co zawarte jest w strategii dotyczącej Arktyki z 2022 roku, która stwierdza: „Będziemy powstrzymywać zagrożenia dla ojczyzny USA i naszych sojuszników poprzez zwiększanie zdolności wymaganych do obrony naszych interesów w Arktyce”. Dokument podkreśla też unikanie eskalacji i „wznowienie współpracy pod pewnymi warunkami”. Jest zbyt wcześnie, aby dokonać kompleksowej oceny przyszłych rosyjskich zdolności bojowych w Arktyce, biorąc pod uwagę wpływ ciągle trwającej wojny na Ukrainie. Na pewno warto jednak zrewidować założenia, które kierowały przedwojenną analizą dotyczącą regionu. Nowo mianowany Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych NATO w Europie zaczyna opracowywać nowe regionalne plany obronne sojuszu. To dobra okazja, aby dokonać redefinicji scenariuszy dla Dalekiej Północy, jako że „Rosja nigdy nie jest tak słaba, na jaką wygląda”. Inne teksty autora. Nawigacja wpisu Technicznie rzecz biorąc: Dlaczego w Internecie wszystko jest tanie? Łukasz Burzyński: Karol Wojtyła wiedział… i co z tego?